środa, 11 listopada 2015

Zerówka nr 2

Drugi dzień Zerówki rozpoczął się od wspólnego spaceru z Panią Trenerką. Chodziło o to, żeby zobaczyć czy Fido potrafi chodzić na luźnej smyczy i przy okazji skorygować błędy.

I oczywiście od razu - błąd podstawowy. Jak idziemy to idziemy, a ja dawałam się Fidziakowi zatrzymywać na wąchanie. Więc od dziś - przede wszystkim ja się tego muszę nauczyć - po komendzie "idziemy" ... idziemy. Nie stajemy, przy oporze psa mówię znowu komendę i idziemy dalej. Lekkie pociągnięcie psa (absolutnie nie na siłę czy szarpanie) jest dopuszczalne - po prostu idę przed siebie przy konkretnej długości smyczy. Gdy chcę żeby pies sobie powąchał, czy (w granicach rozsądku) przeciągnął mnie przez jakiś trawnik - daję mu komendę zwalniającą "okay" i przestaję na niego zwracać uwagę. Oczywiście marsz na luźnej smyczy jest dopuszczalny wtedy, kiedy pies nie ma pełnego pęcherza ;)

Drugą sprawą która "wyszła" podczas spaceru jest witanie się z innymi psami. Zanim Fido ruszy do potencjalnego kumpla, jeszcze póki jest spokojny i na luźnej smyczy, muszę użyć komendy "przywitaj". Czytałam o tym kiedyś, ale w sumie nie stosowałam. Komenda "przywitaj" jest jednocześnie komendą pozwalającą na obwąchanie się z innym psem czy chwilkę zabawy na smyczy.

Kolejna rzecz - długość smyczy. Moje 3,5 m to za dużo jak na spacer na luźnej smyczy. Optymalna długość dla nas to 2,20 cm - 2,50 cm. I tu mam problem :/ Ciężko mi taką smycz w necie znaleźć. A będę musiała, bo nasza robocza smycz jest już na wykończeniu (nawet karabińczyki pękają od ciągnięcia smyczy po piachu i lesie).

Poza tym nadal ćwiczymy "do mnie" - Fido jest przyzwyczajony siadać za daleko, więc chwilę potrwa nauczenie go dobrej odległości - tak z tydzień, dwa. Okazało się też, że źle mamy przećwiczoną komendę "wstań" - Fido wstaje i... siada. Cieżką pupę ma :D Muszę na razie tak trzymać smakołyk, żeby stał w miejscu i nie siadał i nagradzać go póki jeszcze stoi.

Po szkoleniu zrobiliśmy sobie dłuuuugi spacer socjalizacyjny ... na luźnej smyczy oczywiście. Przeszliśmy przez dworzec PKP, doskonale już Fidziakowi znany, przeszliśmy podjazdem dla wózków zrobionych z kratki (już nie bał się tak bardzo jak kiedyś), uczyliśmy się nie gonić ptaków, nie bać się wielkiego pomnika Pana Antoniego Abrahama, siedzieć spokojnie w knajpce podczas, gdy pańcia pije kawkę. Było też brykanie, szaleństwo na plaży i powrót autobusem. Dzień pełen wrażeń :D

chorowanie ....

Mój West ma w sobie coś z Labradora .... pożera wszystko na co tylko trafi pyskiem. Jeśli nie ma jak pożreć - to zliże. No i się dorobił choróbska.

Wczoraj Fidziak kilka razy zwracał to co zjadł, od rana do wieczora 3 razy, starałam się tym nie przejmować myśląć, że znowu coś zjadł na spacerze kiedy nie widziałam. Ale gdy w nocy znowu zaczął zwracać, to wiele nie myśląc wsiadłam z nim w auto (01:20 :/) i pojechałam do kliniki weterynaryjnej. 

Dostał kroplówki i zastrzyki. Już był trochę odwodniony więc pani założyła mu wenflon, dostał płyny, glukozę, coś przeciwwymiotnego, antybiotyk ... prawdopodobnie liżąc coś na spacerze załapał jakąś bakterię :/

No i mam takiego teraz choraczka w domu. 


Wenflon został, kołnierz jest po to, żeby go sobie nie zdemontował. Nie może biedak jeść całą środę (ostatni posiłek, który się przyjął był w poniedziałek wieczorem :/ wiec snuje się głodny po domu i patrzy na nas błagalnie - żeby zdjąć mu te paskudztwa i dać JEŚĆ! Niestety nie możemy się nad nim zlitować i dać mu jeść, kontrola i kolejne płyny + badania krwi (wątrobowe) we czwartek rano.

Notka po chorobie:
Badania krwi, czwartkowe, wyszły dobrze. Natomiast kroplówki Fidzio już nie dostał, bo .... odmówił współpracy. Tak mocno spiął nogę, że przez wenflon nic nie poszło. Ale nie był odwodniony (czyżby dzięki kostkom lodu?) więc pani weterynarz mu odpuściła kroplówkę, dała tylko tabletki do łykania przez 5 dni.
Po pierwszej porcji jedzonka we czwartek Fido poczuł się źle, miał dreszcze, biegunkę, mimo, że dałam malutko i mocno rozmoczone. Potem już wszystko było w normie i w piątek pies był już zdrowy :)))

poniedziałek, 19 października 2015

Zerówka - pierwsze spotkanie

Dziś Fido był na szkoleniu indywidualnym w Fundacji Dogtor
Na pierwszy ogień poszły podstawowe komendy:

Przywołanie czyli "do mnie" - Fido dość dobrze ma tą komendę opanowaną jeśli ... no własnie - jeśli nie ma bardzo dużych rozproszeń. Komenda działa i w pomieszczeniach i na zewnątrz, nawet czasem przy innych psach, pod warunkiem, że już się z tymi psami przywitał. Ale znalazło się kilka rzeczy do poprawki. Po przywołaniu pies powinien usiąść przed właścicielem, blisko. Fido siadał, ale nie zawsze blisko, więc dostałam wskazówki jak dopracować tą komendę tak, żeby zrozumiał, że od razu ma siadać bliżej. Poza tym muszę tak podawać nagrodę żeby nie wstawał z siadu.

Komenda zwalniająca, o której nie pamiętam, a powinna paść po zakończeniu ćwiczenia. My mamy komendę "okay". Niestety zapominam ją stosować po tym jak np. Fido przyjdzie do mnie po komendzie "do mnie". Póki pies nie kojarzy po co jest ta komenda "okay" trzeba po komendzie zerwać kontakt wzrokowy i odwrócić się od niego, żeby zrozumiał, że jest wolny.

Do przetrenowania "na żyletę" dostaliśmy także połączone komendy "siad" + "zostań". Fido siada na komendę w 99%, ale z zostań ma jeszcze lekkie problemy - szczególnie jeśli ja (czyli smakołyk w moim ręku) kręci się wokół niego i nie jest na widoku ;) Natomiast komendę "zostań" zmienię chyba na "czekaj", żeby się psu nie myliła z "zostaw".

Jako zadanie dodatkowe dostaliśmy naukę skupiania uwagi. Komendę, która nie jest imieniem (po imieniu zwykle pada komenda, którą pies ma wykonać np. "do mnie" czy "przynieś"), a która ma przykuć uwagę psa na przewodniku. Prawdopodobnie zostawimy zaproponowane "patrz", choćby dlatego, że nie przypomina innej komendy i nie skupia uwagi innych osób z otoczenia (jak np. "uwaga" czy "halo").

Dążymy do tego, żeby komendy były wykonywane idealnie i bez smakołyków (na razie jedyną taką jest "siad"). Kolejne spotkanie zerówkowicza z nauczycielką już wkrótce :D

niedziela, 18 października 2015

psie przedszkole

W czerwcu i lipcu Fido uczęszczał do psiego przedszkola. Był w sumie na 5 spotkaniach w dwóch różnych przedszkolach. I obie miejscówki sobie chwalę, bo w obu dowiedzieliśmy się czegoś nowego ...

Przedszkole nr 1: DogProject
W przedszkolu DogProject byliśmy na dwóch spotkaniach. Spotkania były dla psów małych ras, więc wszystkie pieski były mniej więcej zbliżone rozmiarami. Była nauka siadania, leżenia, przywoływania, nauka chodzenia na luźnej smyczy. Ale najbardziej przydały mi się wskazówki jak reagować gdy Fido zbyt brutalnie bawi się z innymi psiakami (Fido uwielbia zapasy i podszczypywanie). Poza tym psie przedszkole to była jedyna możliwość swobodnego spotkania z innymi szczeniakami na ograniczonym, bezpiecznym terenie - można było puścić psiaki bez obawy, że gdzieś uciekną. Cenna jest też możliwość porozmawiania z kimś, kto zna się na wychowywaniu psów oraz wymiany informacji z innymi właścicielami szczeniąt.

Przedszkole nr 2: Fundacja Dogtor
W tym przedszkolu byliśmy na trzech spotkaniach. Zupełnie inna była forma przedszkola: pierwsze spotkanie było w sali szkoleniowej - był wykład o zachowaniach psów, propozycje zabaw z psami, nauka witania się psów ze sobą, oswajanie z różnymi dziwnymi przedmiotami. Drugie spotkanie było na ulicy i dworcu PKP - nauka chodzenia na luźnej smyczy kiedy w okolicy jest inny pies, oswajanie z dworcem. Trzecia lekcja, w parku poświęcona była przywoływaniu psa i nauce zabawy z psem. Przy okazji tych lekcji oczywiście dużo, dużo innych, pomocnych wskazówek. Główny nacisk położony był na skupianie uwagi na właścicielu, przywoływanie, chodzenie na luźnej smyczy.

Psie przedszkole jak najbardziej polecam. Wiele można się dowiedzieć o prawidłowej socjalizacji psa i jego wychowywaniu od ... od pierwszych chwil w naszym domu :)

A jutro ... jutro Fido rozpoczyna zerówkę ;)

Jak wybrać psa?

A taki oto tekścik popełniłam w grudniu 2014 roku, kiedy decyzja o czworonożnym przyjacielu dopiero dojrzewała w mojej głowie ....

Jak wybrać sobie psa?

Wybór przyjaciela – psa, nie jest wcale łatwy. Często mamy jakieś marzenia, wyobrażenia o tym jak powinien wyglądać, jaki powinien być. Często ograniczają nas warunki lokalowe i życiowe. Często, zanim znadziemy tego jednego jedynego psa – przyjaciela, trzeba się dobrze zastanowić ...

Przecież pies to nie robot, ma pewne cechy osobnicze, to, że będzie wyglądał jak nasz pies marzeń nie znaczy jescze, że będzie się tak zachowywał. Z drugiej strony może się okazać, że bardzo niepozorny z wyglądu, czy wręcz brzydki dla nas psiak będzie naszym wymarzonym przyjacielem.

Na pewno powinniśmy przyjrzeć się temu jakie warunki lokalowe możemy naszemu przyjacielowi zaproponować. Niewiele osób może zaoferować dom, wielki wybieg, ogród czy kilkugodzinne codzienne spacery. Trzeba wziąć pod uwagę to, kto będzie sie psem zajmował, jak często, jak długo, ile czasu możemy mu poświęcić i czego chcemy go nauczyć.

Marzenie z dzieciństwa – Lessie, czyli owczarek szkocki collie. Taki piękny, inteligentny, wierny, skoczny i wesoły – wymarzony. Ale rozsądek zaraz mówi: pies pasterski, spory, potrzebuje dużo ruchu, pielęgnacji sierści, za duży żeby dziecko mogło z nim samo wychodzić na spacery.

No to beagle! Nie, nie mówi rozsądek. Zbyt ruchliwy, też silny. Nie wypuścisz 10-latka z beaglem na spacer, bo przeciągnie ci go przez całe osiedle trzy razy dookoła i na tym się skończy przyjeźń dziecko – pies.

Hm, no to jakiś "pluszak" ... może king cavalier king charles spaniel? Mądre, milusie, nie za duże, wykorzystywane w dogoterapii, sporo można je nauczyć. Kusząca opcja, ale cavalierek może nie mieć ochoty na dłuuugie spacery w lesie, nie ma chyba aż tyle energii co terierki.

A może jack russel terrier? O, to już bliżej: mały, podręczny, skoczny, lubi się bawić. Do tego tak pełny energii, że nie sprawi mu problemu bieganie za rowerem, czy bieg za właścicielem maszerującym z kijkami nordic-walking przez las.

Albo pluszowa wersja teriera – westie czyli west highland white terrier? Zastanówmy się: energiczny, śliczny, mądry, wpatrzony we właściciela, nie za duży, 10-latek da sobie z nim radę, lubi długie spacery, sprytny jest, różnych sztuczek wywołujących uśmiech na twarzach domowników się nauczy... Tak, to zdaje się być to!

A może po prostu wybrać się do schroniska, wpatrzyć w jakieś piękne szczenięce oczy, zakochać się od pierwszego spojrzenia i wrócić do domu z kulką, która co prawda może nie będzie miała określonego z góry wyglądu i charakteru, ale za to będzie naszym najlepszymi wyjątkowym Przyjacielem?

piątek, 9 października 2015

Złota 12-tka socjalizacji szczeniaka

Przygotowując się do wychowywania nowego członka rodziny dużo czytałam o socjalizacji. Głównie to, co znalazłam w internecie. Jednym z ciekawszych tematów na jakie trafiłam była "złota dwunastka socjalizacji"

I tak na przykładzie Fido:
1. Zabawa co najmniej 12 różnymi przedmiotami
Oj tak, zabawek mieliśmy i mamy bez liku. Nie, nie kupowałam prawie wcale ;) Ale w ruch poszły: butelki plastikowe, zakrętki od butelek (szczególnie taka duża ze słoika po kawie), kapsle od kubusiów (metalowy, zaokrąglony, więc bezpieczny), rolki od papieru toaletowego, ręczników toaletowych, grubych taśm klejących, wszelakie sznurki, piłki, pluszaki, kartony. Jedną z lepszych zabawek okazała się być ... kostka lodu oraz ... borówki :D Były też próby zabawy łyżeczką metalową, miską silikonową i metalową, torbą od prezentu. Na szczycie listy ulubionych zabawek Fidzia znalazły się wszelakie ręczniczki i szmatki. Ba, nawet próbował bawić się małym, pełzającym robocikiem syna ;)
Tu możecie obejrzeć filmy z Fidziowych zabaw:
Fido i kostka lodu
Fido i plastikowa zakrętka
Fido i zakrętka od słoika
Fido i wielka butla

2. Poznanie co najmniej 12 różnych miejsc
Oczywiście osiedle, zaprzyjaźnione mieszkania, las, plaża, łąka, piwnica (do tej pory się boi), winda, autobus, przejście podziemne, sklepy (nawet galeria handlowa ze dwa razy), samochód, a nawet dwa samochody ;) Na psim przedszkolu zaliczyliśmy też dworzec PKP! Z dziwniejszych miejsc: Fido był na obozie u syna, w Urzędzie Paszportowym, na festynie osiedlowym ;)

3. Zapoznanie się i zabawa z co najmniej 12 różnymi osobami, wyłączając członków rodziny
Tu największym problemem był strach przed mężczyznami, szybko pokonany, a potem już poszło :) Byli koledzy i koleżanki syna (10 lat), była sąsiadka (5 lat), chrześniak (6 lat), nawet trafiło się nam do zapoznania 8-miesięczniak, dzieci w wózkach wyciągające łapki do naszego "pluszaka", ludzie z parasolami, w kaloszach, w kroksach (niezła atrakcja!), panie sprzątające (z wielkimi foliowymi workami!), panowie na budowach, panowie z deskami (co za straszydła!).

4. Chodzenie po co najmniej 12 różnych powierzchniach
Parkiet, dywan i płytki podłogowe mamy w domu, trawa oczywiście zaliczona, poza tym piach na plaży, chodniki, gazety, beton, bruk (w lesie mamy kawałek ;) ) Zaliczone. Największym problemem była kratka na zjeździe dla wózków, a także wszelakie ażurowe kratki w różnych miejscach, ale już tego stracha oswoiliśmy.

5. Poznanie co najmniej 12 różnych dźwięków
Fido jest psem osiedlowym ;) Ruch miejski go przerażał, teraz tylko niepokoi, szmery i szelesty w lesie też wzmagają czujność i niepokój. Ale mimo to słyszał: ciężarówki, motocykle, deskorolki, rolki, karetki, piszczące dzieci. W domu był dźwięk odkurzacza, miksera, pralki, fletu syna, dźwięki z telewizora, klaskanie, grzechoczące puszki itp.... Dźwięk automatycznych drzwi do hali podziemnej długo Fidziaka straszył ;)

6. Podołanie co najmniej 12 różnym wyzwaniom
Przejście przez tunel, chodzenie po schodach, wejście do wody, automatycznie rozsuwane drzwi, przejście pod stołkami, przez hula-hop.

7. Tolerowanie różnych manipulacji z ciałem 12 razy w tygodniu
Branie na ręce, przetrzymywanie do góry nogami na kolanach, oglądanie zębów, uszu, łap, wycinanie włosków przy oczach, zaglądanie pod ogon, mycie podwozia, mycie łap, oglądanie pazurków, czesanie ...

8. Poznanie co najmniej 12 szybko poruszających się obiektów
Ludzie na rolkach, deskorolkach, biegacza, samochody, motocykle, biegające dzieci

9. Jedzenie z co najmniej 12 różnych pojemników
Hm, miska silikonowa, miski metalowe 2 rodzajów i wielkości, kong, kostka gumowa na przekąski, twister, jedzenie z ręki, podłogi, dywanu, z kartonowego pudełka, picie z butelki, picie z kranu

10. Zabawa z co najmniej 12 różnymi szczeniętami i nie zagrażającymi mu dorosłymi psami
O to było trudniej. Szczeniaki znamy może dwa, na psim przedszkolu było dodatkowo może z 7. Dorosłe psy spotykamy na spacerach, z 4-5 Fido bawi się w miarę regularnie, ale krótko (bo one nie chcą się bawić ;) )

11. Spożywanie posiłków w co najmniej 12 różnych miejscach
O, to chyba trochę przegapiłam. Jadł w domu, w domu znajomych, w aucie, na podwórku, w restauracji, na plaży.

12. Chodzenie na smyczy i w obroży 12 razy w 12 różnych miejscach
No, to z racji mieszkania w bloku i konieczności wychodzenia na spacer udało się bez problemu. O dziwo - obroża i smycz została przez Fido bardzo szybko zaakceptowana - wystarczyło, że obrożę założyłam 2 czy 3 razy do zabawy i posiłku.

kleszcze - zmora letnich spacerów

Zdecydowanie nie lubię przygód z kleszczami :/

W momencie kiedy Fido mógł zacząć wychodzić na dwór zabezpieczyłam go antykleszczowo - jako szczeniak mógł być zabezpieczony kropelkami - dostałam u weterynarza Fiprex S i miałam dać po pół dawki w 2-tygodniowym odstępie czasu.

Kleszcze pojawiły się od razu :/ Był maj i całe osiedle zakleszczone - prawdopodobnie Fido wynosił je z osiedlowej, niekoszonej trawy. Pierwszy wessał się ciut - wyjęłam. Drugi był pękaty jak beczka i dał się wyjąć bez problemu. Trzeciego połowa została w psie i trzeba było jechać do weterynarza na wydłubywanie igłą .... Przygód co nie miara. Do tego okazało się, że po kleszczu zostaje pod psią skórą taka grudka, trwa to czasem miesiąc zanim zniknie, ale słyszałam o przypadku kiedy nie zniknęła .... Trzeba też uważać żeby psiak nie wygryzł sobie kleszcza sam, bo wtedy robi się rana i zamiast szybkiego gojenia jest dłuższe leczenie :(

Musiałam zakupić specjalny haczyk na kleszcze bo ta "ludzka" pętelka, którą miałam, nie dawała sobie rady przy sierści. Mamy taki haczyk na kleszcze jak ten :) i sprawdza się bardzo dobrze - nic z kleszcza nie zostaje. Potem obowiązkowo psiknięcie odkażaczem w sprayu i problem z głowy.

Ale - lato za nami. Przygód z kleszczami będzie coraz mniej. W sierpniu i tak było całkiem nieźle - chyba z racji suszy kleszczy prawie nie zbieraliśmy. Poza tym - dzięki tym silniejszym już preparatom dla szczeniąt powyżej 2 miesiąca życia - większość kleszczy, które znajduję jest już zasuszona. Wgryzają się w psa i ... padają ;) Uf.

Do tej pory używaliśmy: Fiprex S, Nex Gard (tabletka), Advantix do 4 kg, Advantix 4-10 kg i Flevox. Preparaty na kolejny sezon muszę przemyśleć - chyba zdecyduję się choć raz na tabletkę 3-miesięczną. Obroży na razie nie chcę - cenowo wychodzą najlepiej, ale powinny być noszone cały czas, a my jednak ciągle miziamy Fidziaka, synek często przytula się do jego sierści.

A tu - czerwcowy Fidziaczek z kolorową łapką - psikniętą antybiotykiem na pokleszczową dziurę. Potem już antybiotyków nie stosowaliśmy.


piątek, 2 października 2015

Dogoterapia - fidziowy casting

Pierwszym powodem dla którego chciałam mieć szczeniaka z hodowli - właściwie socjalizowanego, bez przejść, przygód i obciążeń był mój syn. Ważne dla mnie było, aby miał psa, który nie robi niespodzianek w stylu "kłapnę zębami wtedy i wtedy, bo pamiętam jak ktoś mi wtedy i wtedy zrobił krzywdę". Drugim powodem była dogoterapia. Nie wybierałam co prawda rasy pod kątem dogoterapii, ale szperając po necie zauważyłam, że nie każdy pies dogoterapeuta to Cavalier czy Labek. Bardzej istotny jest charakter psa i jego właściwa socjalizacja od maleńkiego.

Wczoraj Fido był na "castingu na dogoterapeutę" w Fundacji Dogtor w której kiedyś byłam przez chwilę wolontariuszką. Jest co prawda trochę za młody - ma 6,5 miesiąca, nabór był od 7 miesiąca życia i wiele jeszcze nauki przed nim, ale jestem bardzo dumna z tego jak "zdał egzamin". 

Poza wywiadem ze mną były testy psa. 4 Panie zaczepiały go, cmokały, zaglądały w zęby, miziały, sprawdzały czy można mu potrzymać nóżkę lewą, prawą, tylnią, przednią, złapać za ogon. Czy można mu grzebać w misce z jedzeniem, otworzyć przy nim parasol, przejechać wózkiem, przejść o kulach (hałasując niemiłosiernie). Czy delikatnie bierze smakołyk z ręki. Czy można go uczesać szczotką lub rękawicą. Czy będzie grzeczny zostając bez nas i czy można z nim wyjść podczas gdy my zostajemy w pomieszczeniu. Czy się słucha ("do mnie", podstawowe komendy, chodzenie na smyczy), czy zna jakieś sztuczki (choć to okazało się mniej istotne). Jak się bawi - Fido zaprezentował przynoszenie piłeczki (do mnie) oraz zabawę szarpakiem (z synem). 

Fido najbardziej przestraszył się wielkiej piłki rehabilitacyjnej, ale tylko na tyle żeby odczuwać dyskomfort. Dzwięki nie ruszały go wcale, kule były dziwne ale akceptowalne. Wózek - całkiem normalna rzecz. Parasolem chętnie by się pobawił. Klaskanie i skakanie wokół niego? Ok, może być, choć zdziwiony był lekko, że duże człowieki tak się zachowują, przecież zwykle to małe człowieki tak robią ;) Został bez nas chyba bez problemu, bo jak wróciliśmy to leżał sobie wpatrzony w drzwi. W misce pozwolił grzebać, bo a nóż coś więcej tam wpadnie ;) Małe kawałki smakołyków brał delikatnie. Miział się chętne u wszystkich Pań, lekki problem sprawiło mu pokazanie zębów, ale pokazał. Można było go złapać za każdą część ciała, wyprowadzić bez nas z pokoju.

Z tego co "kulało" (w mojej opinii, bo opinii szczegółowej Pań Dogtorowych nie znam): musimy popracować nad przywoływaniem w stanach dużej ekscytacji (zajęty tropami w Fundacji trochę mnie olewał i mi znikał), powinnam sprawić, że Fido polubi czesanie (na razie akceptuje, ale bez zachwytu) i muszę nauczyć go wyciszać się na hasło, bo wczoraj pod koniec spotkania był już mocno nakręcony.

W podsumowaniu usłyszeliśmy, że jest dobrze, idziemy w dobrym kierunku, syn jako młody przewodnik zebrał pochwały, że ma świetny kontakt z psem i że niejeden dorosły nie potrafi tak pracować z psem jak on to robi :D 

Na koniec poprosiliśmy o PSIE SZACHY i Fido w minutkę nauczył się ich obsługi. Syn był zachwycony tym jak sobie poradził, ja zresztą też!

Myślę, że ... ciąg dalszy nastąpi, a przed nami tymczasem .... dalsza socjalizacja psa i odwiedzanie z nim różnych dziwnych i "strasznych miejsc" :)

wtorek, 25 sierpnia 2015

Weścikowy charakterek ;)

O charakterze Westów czytałam jeszcze przed przybyciem Fida. Wiele cech mi odpowiadało, a o wielu nie miałam pojęcia ;) Poniżej kilka spostrzeżeń z 3 miesięcy mieszkania z Weściakiem ;)

LENIUSZEK. Wyjście na spacer: 
ja: "Fido, spacerek!" 
Fido: "Ale serio? Nie mogę jeszcze poleżeć? Tak fajnie się leży ..."
ja: "a razem ze smakołykami pójdziesz?"
Fido: "jasne - gdzie smycz?"
Oj ciężko leniuszka namówić na wyjście z domu. Ale być poza domem bardzo lubi ;)

ASEKURANT. Widzimy innego psa na spacerze:
Fido: "Położę się poczekam aż do mnie dojdzie .... o nie, on położył się pierwszy?! i co ja mam teraz zrobić?! W nogi!"
Z moich rozmów z innymi właścicielami Westów wynika, że West zawsze się kładzie, gdy widzi innego psa ;) Dylemat jest, gdy spotykają się dwa Westy - który położy się pierwszy? ;) Mina Fidziaka, gdy inny pies pierwszy przywarł do ziemi, nie on, była bezcenna :))) 

UPARCIUCH. Wracamy do domu:
Fido: "Nie, ale za nic nie wracam, nie powąchałem jeszcze tego, i tego, i tego ...."
ja: "a JEŚĆ chcesz?"
Fido: "no jasne, już biegnę!"
Uparciuch. Przed wejściem do klatki stanie i stoi. I nie drgnie. Rozwiązania są dwa. Albo bierze się psa pod pachę i taszczy do domu, albo uruchamia morze cierpliwości i ... wyciąga smakołyki. W tym przypadku smakołyki nie zawsze działają od razu, więc jeszcze chwilkę trzeba poczekać ...

PIESZCZOCH. Na spacerze:
Wołam psa - nic. Woła go kto inny - leci biegiem. Porcja pieszczot przecież się należy :)

ZAZDROŚNIK? To nie Weściak ;)
Żaden z Weściaków, którego spotkaliśmy nie był zazdrosny o swoją Pańcię i innego psa. Pewna Pani skomentowała to tak: "ale po co mam być zazdrosny, skoro Pańcia w domu do mnie i tak na kolanach przyjdzie" ;)

ŻARŁOK.
Zje wszystko i wszędzie. I od każdego.
Wywęszy każde jedzonko pozostawione przez ludzi na trawniku - chlebek, chipsy, gumę do żucia :/ Jeśli nie pozwoli mu się tego zjeść - wróci w to miejsce na pewno następnym razem ... i jeszcze następnym .... i kolejnym ;) Pamięć ma świetną ;)

NIUCHACZ. 
W końcu to terrier - nos przy ziemi prawie non stop obowiązkowo ;) Mamy zwyczaj - jeden spacer dziennie jest w całości przewąchany, najczęściej trasą, którą zażyczy sobie pies. Pies robi obchód osiedla, jeśli tego nie zrobi raz dziennie - jest wyraźnie nienawąchany ;) 


wtorek, 18 sierpnia 2015

Czyżby sukces?

Do tej pory, kiedy miałam wyjść z domu, Fido zostawał  sam, w kuchni, oddzielony od reszty mieszkania dziecięcą bramką. Oczywiście wcześniej trenowaliśmy zostawanie za bramką, zawsze zostawiałam przysmaki, konga, ale mimo to, kilka razy przyłapałam psa na zawodzeniu lub / i szczekaniu, sąsiedzi czasem się skarżyli, a czasem donosili, że pies nadal szczeka, płacze, zawodzi. 

Próbowałam różnych konfiguracji, ilości zabawek, przysmaków. Radio włączone i wyłączone, okno otwarte, okno zamknięte, domofon włączony i odłączony, posłanie takie, siakie, owakie i ... nic.

W tym tygodniu zaczęłam psa nagrywać. 
wyjście nr 1: 17 minut - pies w kuchni - lamentował w sumie ze dwie minuty, nie na początku i nie ciągiem. 
wyjście nr 2: 40 minut - pies dostał do dyspozycji przedpokój i zabawki ze smakołykami - cisza
wyjście nr 3: 30 minut - jak wyżej - cisza
wyjście nr 4: 35 minut - jak wyżej - cisza

Wychodzi na to, że pies chciał rezydować w przedpokoju, nie w kuchni .... uparciuch mały, wie czego chce. Mam nadzieję, że w tym temacie większych niespodzianek już nie będzie, muszę jeszcze sprawdzić jak wychodzi mu zostawanie na dłużej. To znaczy nagrać, bo zostawał już po 4,5 godziny (ostatnio przy takim dłuższym zostaniu była cisza, ale pies był zmordowany po działce i odwiedzinach w różnych nowych miejscach, więc pewnie po prostu odsypiał).

Jeszcze jedna rzecz mogła na Fidziaka zadziałać. Przed wyjściem nie zwracam uwagi na psa, nic nie mówię, nie patrzę. Daję pudło z niespodziankami i wychodzę. Po powrocie to samo - nie cieszę się, nie zwracam uwagi na psa, nie robię "święta" z mojego powrotu. Oby już nie płakał więcej, uf.

piątek, 7 sierpnia 2015

"puppy biscuit block"

Fido nie za bardzo lubi zostawać sam. Na razie póki jestem w domu nie jest to większy problem, ale przyzwyczajam go, do samotności, żeby nie mieć problemu na przyszłość, ani problemu z sąsiadami, którzy już jakiś czas temu skarżyli się, że pies szczeka. Ze szczekaniem problem jest z grubsza opanowany, ale ze smutkiem nie ;) Dlatego ostatnio poszukiwałam zabawek, które umilą Fidziakowi czas. 

Zakupiłam takie oto dwa "dystrybutory" pokarmu ;)


A tutaj film z pierwszego testu kostki na ciasteczka - jeszcze bez ciasteczek

sobota, 11 lipca 2015

karmienie szczeniaka

Dziś, przy okazji trymowania Fida, miałam okazję porozmawiać z hodowcą ... wszystko pięknie i ładnie, Fidziak grzeczny, mądry i zrównoważony, ale ... ale chuuuudy. Okazuje się, że nie wystarczy trzymać się tabelki na opakowaniu karmy żeby było dobrze. Fido potrzebuje więcej karmy, mam dawać 2-3 łyżki stołowe (takie "stare stołowe", solidne) na każdy posiłek. Rzeczywiście różnica w wadze karmy tak mierzonej jest znaczna. Ja dawałam i tak ciut więcej niż według tabelki, bo dawałam 3x dziennie po 35 gram, a takie dwie łyżki stołowe to 40 gram! Od dziś wdrażamy więc program naprawczy, będę testować ile Fido zje żeby brzuszek mu nie pękł i żeby głodny nie chodził. Tak o niego dbałam, a go głodziłam :(

Do tego krzywo stawia przednie łapki. Zamiast prosto, stawia w V - rozjeżdżają mu się na zewnątrz - i przy siadaniu i przy chodzeniu. Prawdopodobnie może to być spowodowane małą ilością pokarmu, a co za tym idzie składników odżywczych, wapna i glukozaminy. Pani Justyna poleciła nam preparat Can-Vit zielony lub Salvical. Kupię ten pierwszy, bo ma glukozaminę. Możemy też ćwiczyć łapki, ale dopiero gdzieś w dwa tygodnie od wprowadzenia suplementów. 

Fidziowe łapki - doskonale widoczne po wytrymowaniu ...



poniedziałek, 29 czerwca 2015

pies na rowerze

Dziś zabrałam Fidziaka po raz drugi na wycieczkę rowerową. Dystans miałam zaplanowany mały, bo nie wiedziałam jak się będzie zachowywał. Tymczasem pies mnie znowu zaskoczył. 

Jak tylko zobaczył rower wyraźnie zaczął się cieszyć, grzecznie szedł obok, póki nie wsadziłam go do koszyka. Przy wsadzaniu też żadnych oporów nie było, ale za to ... wyraźnie czekał na smakołyki :D Więc skojarzył przejażdżkę rowerem ze smakołykami od razu, mimo, że od ostatniej, pierwszej wycieczki minęły 2 tygodnie!

Gdy ruszyliśmy zaczęłam wydawać smakołyki. Tym razem mniej się kręcił, kilka razy zaledwie powtórzyłam "siad" zanim załapał, że nie dostanie smakołyka póki nie usiądzie. Miewał chwile, gdy zapominał o smakołyku - wtedy patrzył na drogę i wydawał się być zadowolony. Do tego stopnia, że szybko zmieniłam plan i pojechałam trochę dalej i w trochę trudniejszy teren (błoto, korzenie, górki) niż miałam. Dojechaliśmy do celu, zrobiliśmy kilkanaście minut przerwy na wąchanie i spacerowanie, a potem pojechaliśmy dalej, w inne miejsce. Po drodze mieliśmy miłą niespodziankę - spotkaliśmy w środku lasu Leo - mentora Fidziowego :) Panowie się przywitali, chwilę razem powąchali i pojechaliśmy dalej. Po dotarciu do końca planowanej trasy wzięłam Fido na smycz ruszyliśmy z powrotem na piechotę - chciałam żeby rower kojarzył mu się ze spacerem. Przewędrowaliśmy trochę, bardzo ładnie szedł. Po drodze trafiły nam się ścięte kłody, więc skwapliwie je wykorzystałam jako nowe doświadczenie - pochodziliśmy po nich trochę, Fido bardzo ładnie sobie radził, żadnego strachu przed szczelinami czy wysokością, wędrował jakby się na nich urodził ;) Końcówkę drogi do domu pokonaliśmy znowu na rowerze - dużo to przyjemniejsze niż namawianie uparciuszka do przejścia przez osiedle w tempie szybszym niż ślimacze :)

Spacerek zaliczam do bardzo udanych. Przy wkładaniu i wyjmowaniu Fido z torby nie miałam absolutnie żadnych problemów. Grzecznie siedzi, czeka, nie fika, nie wyrywa się. Może jutro pojedziemy kawałek dalej ;)




czwartek, 25 czerwca 2015

psie cytaty

O taki mi się dziś spodobał:

"Jest twoim przyjacielem, partnerem, obrońcą, twoim psem. Jesteś jego życiem, miłością, przewodnikiem. Będzie twój, wierny i oddany do ostatniego uderzenia serca. Winien mu jesteś zasłużyć na to oddanie" - Anonim
psiecytaty

środa, 24 czerwca 2015

spacerowo ...

Nie minęły dwa tygodnie naszej kariery spacerowej, a już mieliśmy kilku "kolegów" Fidziowych ;) Na osiedlu psów jest sporo - ras wszelakich. Dominują oczywiście labradory - Retrieviery, które Fido bardzo lubi, ale boi się z nimi bawić, bo są za duże. Do tej pory najlepiej bawił się z Panchem - 10 miesięcnym pinczerem, ale ... go przerósł i zabawa już nie jest taka fajna ... to znaczy Fido nadal chce się bawić, ale jest zdecydowanie masywniejszy od Pancha, do tego dominuje i Panchowi już to nie bardzo się podoba :)

Drugim fajnym kolegą do zabawy okazał się być Nero - york. Obawiam się jednak, że skończy się tak samo jak z Panchem w chwili kiedy Nero stwierdzi, że Fido jest dla niego za duży. Zdecydowanie lepszy gabarytowo do zabawy jest cavalier Miki - tu obydwaj się dość swobodnie kotłują po trawie i mam nadzieję, że tak im już zostanie ;) 

Fido wybrał sobie na spacerach mentora - został nim trzyletni beagle Leo - baaardzo zrównoważony i spokojny pies. Widać, że Fido go uwielbia i choć chętnie by się pobawił, to przy Leo chodzi spokojny i skupiony i bacznie obserwuje co starszy kolega robi. Fidziak lubi też naśladować Greka - mieszanca wielkości westa przywiezionego z Grecji, ale jego rzadziej spotykamy.

Bardzo lubię te spacery - do tej pory świat psiarzy był przede mną mniej lub bardziej zamknięty, teraz sami mnie / nas zaczepiają ;)

Podróże, podróże ...

Dziś zabrałam Fido na pierwszą przejażdżkę autobusem komunikacji miejskiej. Zrobiliśmy rundkę po osiedlu - kilka przystanków, kilka minut jazdy, ale też kilka otwarć drzwi, wysiadający i wsiadający ludzie, głos pani zapowiadającej nazwy przystanków, głośno pracujący silnik autobusu, trochę inne trzęsienie niż w aucie. Fido grzecznie siedział na rękach , wyglądał przez okno, ale uszy miał w szpic, ziewał, a po wyjściu kilka chwil miał ogon na dół i dopiero po dłuższej chwili się otrzepał i rozruszał.

Psy w komunikacji miejskiej w Gdyni nie płacą za bilet, mogą być trzymane na ręku lub na smyczy i w kagańcu lub w klatce. Na gdyńskiej stronie PIES W WIELKIM MIEŚCIE są wyszczególnione warunki przewozu zwierząt w różnych środkach komunikacji.

Podróże autem mamy już opanowane w 200 % :) Fido lubi jeździć - już chyba załapał, że na końcu podróży czeka go spacer, hasanie po plaży lub buszowanie po działce. Od razu po wejściu do auta i zapięciu pasów - podróżuje w pasie bezpieczeństwa TRIXIE (rozmiar S, i tak za duży ;) ) - kładzie się na swoim miejscu i śpi ;) Muszę tylko jakąś fajniejszą fotkę śpiącego podróżnika zrobić ;)


Dzięki zakupowi torby transportowej na rower pierwszą, krótką wycieczkę rowerową mamy już za sobą ;)
Troszkę problematyczne było spokojne włożenie Fida do torby, ale smakołyki przekonują tego uparciucha do wszystkiego. Potem miałam lekki problem z utrzymaniem kierownicy wraz z wiercącym się w torbie pluszakiem, ale po chwili sytuacja została opanowana (ach te smakołyki) i Fido jechał grzecznie. Czasem kręcił się w poszukiwaniu dalszych nagród, czasem siedział spokojnie, czasem opierał się przednimi łapkami o brzeg torby. Nie jestem w stanie określić czy mu się podobało, czy było to dla niego "zło konieczne" okraszone smakołykami, ale niedługo, przy kolejnej próbie, może się okaże czy polubi wycieczki rowerowe.



środa, 10 czerwca 2015

Nauka ...

Nauka trwa ;) Nie uczę Fidziaka komend bardzo intensywnie, bo głównym naszym celem teraz jest nauczenie go załatwiania potrzeb poza domem. Ale, przy okazji ... mamy już "siad", "leżeć", "stój", ... i "zostaw" :D Na kolażu poniżej zdjęcia z nauki "zostaw":


Łatwo nie było, bo kostka świeżutka, jagnięca, zakupiona dziś w ramach wycieczki rowerowej w ZOOKarina :) Bardzo miła Pani doradziła i zdaje się, był to strzał w 10-tkę - Fido zainteresował się kostką dużo bardziej niż tą "białą prasowaną", którą kupiłam mu w zeszłym tygodniu. Tamtą skubał po kilka minut od czasu do czasu, a tą, np. w dniu dzisiejszym w sumie ok 2 godzin ;)
Chyba wybiorę się do ZOOKarina po inne smaki ;) (o ile jutro na porannym spacerze nie objawi się jakaś rewolucja żołądkowa ;) ) 

poniedziałek, 8 czerwca 2015

Sasino - pierwsza wycieczka

Z racji odwiedzin mojego braciszka, 30 maja wybraliśmy się zobaczyć latarnię morską Stilo i plażę w Sasinie, a Fido ... z nami ;) Nie mógł przecież zostać sam na 7 godzin ;)

Podróż autem znosi bezproblemowo - ale lubi mieć towarzystwo obok - ułożony między dwoma panami spał sobie słodko większość czasu na tylnym siedzeniu ;)

Na dwór "na nogach" wychodziliśmy dopiero od 4 dni, ale z dnia na dzień Fidziak ma coraz więcej sił do biegania. Przeszła mu faza zawąchiwania się w każdej trawce i teraz biegnie przy nas, co jakiś czas wącha coś po drodze, ale generalnie "pilnuje stada". Dużo go jeszcze noszę, bo raz, że nie ma tyle siły żeby chodzić tyle co my, to jak go niosę to po prostu jest ... szybciej ;)

Jedyny problem z naszymi spacerami jest taki, że Fido na nich ... nie sika :/ Dziś raz się udało, po drodze, na piasku, ale potem już trzymał aż do domu i jak wszedł to praktycznie od razu powędrował na matę, zalewając ją za pierwszym razem całą ;)

Dziś Fido zaliczył więc mnóstwo wrażeń: spacer po piasku, igłach w lesie, wydmach. Był NA latarni morskiej, na plaży i w knajpie ;) Załapał też pierwszego kleszcza - na łapce, ale ma tak gęsty podszerstek, że kleszcz mimo kilkugodzinnych prób nie dał rady się wessać głębiej - coś tylko skubnął Fidziaka z brzegu. Przejrzałam już oczywiście caluteńkiego psa i wygląda na to, że więcej kleszczy nie ma. Ale pewnie będzie co wyciągać w tym roku :/

Plaża na psie zrobiła duże i pozytywne wrażenie - a raczej nie plaża jako taka tylko ta ilość piachu :D Kopał i ganiał ;) Morze nie zdziwiło go za bardzo - w pierwszej chwili powąchał, popatrzył, posłuchał, a chwilę później już chodził po wodzie - szczególnie chętnie z moim bratem, który zdjął buty i szedł na bosaka ;) Woda podobno była ziiiimna :D



Miska turystyczna - o taka, ze sklepu zooplus - mamy różową ;) sprawdziła nam się idealnie. Fidziak z niej pił i jadł po drodze i w knajpie :D Bardzo chętnie też ją nosił, więc pierwsza porcja wody "się wylała" ;)

Restaurację też mogę polecić - ładna, schludna, z przemiłą obsługą i dobrym jedzonkiem - o ta 

Fido już śpi przebierając czasem łapkami i pomrukując coś sobie - pewnie przeżywa dzisiejszy dzień ;) Czas odpocząć ... Dobranoc :D

środa, 20 maja 2015

Socjalizacja

Dużo w necie o tym, że szczeniaka powinno się socjalizować. Do 16 tygodnia szczeniak powinien poznać jak najwięcej elementów środowiska w jakim przyjdzie mu żyć czy przebywać kiedykolwiek.

Uznałam, że zdecydowanie ma to sens i, oczywiście uważnie obserwując Fidziaka, zabieram się za socjalizację. Fido jest psem dość odważnym, choć ma jeden "defekt", ale o tym za chwilę.

Już następnego dnia po przyjeździe do domu Fido poznał nożyczki do pazurków i szczotkę do sierści. Do 4-go dnia pobytu u nas zdążył poznać od środka wannę (bez wody, choć mokrą po mojej kąpieli) i był w niej już kilka razy, nie straszna mu już otwarta zmywarka, choć początkowo bał się jej, na "chodzącą" pralkę w ogóle nie zwrócił uwagi. Trochę paniki wywołał odkurzacz, stojący już został "oswojony", buczący jeszcze chyba nie do końca ;)

Fidziak zaliczył już dwie wizyty na balkonie (w obróżce i smyczy), a także zaprzyjaźnił się z tunelem ikeowym syna. Tunel bardzo przypadł mu do gustu, ale w końcu to terrier do polowania na kryjące się w norach zwierzęta :D



Kilka razy wyszłam z Fidziem na klatkę schodową, a czwartego dnia pobytu u nas zaliczył dłuższą socjalizację na zewnątrz - 3-kilometrowy spacerek ... w torbie :D
Na początku trochę się stresował, ale uszy miał cały czas w szpic, ani myślał schować się głębiej do torby, obserwował wszystko uważnie. Wszyskie mijane psy, rowerzystów, auta z różnej odległości i o różnym natężeniu dżwięku, śpiewające ptaszki na drzewach, pana z grabiami ... Lekko go zestresował dzwon kościelny, ale tylko na chwilę. Generalnie spacer uważam za bardzo udany, Fidziak miał furę doświadczeń, ja ręce wolne i niebolący kręgosłup ;)
Spacerki będziemy więc kontynuować w tej formie przez najbliższy tydzień, a po tym czasie połączymy je z brykaniem po trawie i kontaktem ze znajomymi psami.

A co do "defektu" Fidziaka - boi się mężczyzn. Nie miał kontaktu z mężczyznami w hodowli i wyraźnie panikuje na ich widok :( Od dnia przyjazdu codziennie widywał M - po kilka godzin, ale jeszcze z własnej woli do niego nie podszedł się pobawić, nie cieszy się na jego widok. Wręcz przeciwnie - chowa się zwykle gdzieś za rogiem i boi się podejść. 5-go dnia M podał mu michę i udało się Fidziaka namówić do podejścia i rozpoczęcia jedzenia, potem do wspólnej zabawy w przeciąganie, ale czy będzie to miało jakiś pozytywny efekt przy kolejnej wizycie - zobaczymy.

Pierwsza i druga wizyta u pani weterynarz

Na pierwszą wizytę u pani weterynarz wybraliśmy się trzeciego dnia pobytu Fidziaka u nas w domu. Miał być ogólny przegląd kondycji psa, rejestracja i wyznaczenie terminów szczepień.

Fido przy wyjściu z domu był mocno zestresowany, ale podczas oczekiwania w gabinecie już się rozluźnił i nawet chciał się wyrywać do miesiąc starszej koleżanki.

Pani weterynarz obejrzała go, obmacała, zmierzyła temperaturę, odrobaczyła, powyrywała włoski z uszu (byłam zdziwiona, że wyrywa się je, a nie przycina), przycięła pazury (wreszcie nie jestem podrapana jak po kocie). Wszystko robiła bardzo zdecydowanie mówiąc nam, ze to terrier, żebyśmy od początku pokazali mu kto rządzi w stadzie coby nam na głowę nie wszedł. Nie powiem, dziecku te wskazówki się przydadzą, bo powoli nie ogarnia zachowania naszej małej białej kulki ;)

Na koniec pani wyprzytulała i wycałowała naszego psiaka, a on nic sobie nie robiąc z wcześniejszych zabiegów chciał zwiedzać gabinet ;)

Szczepienie - drugie z serii - mieliśmy dziś i za tydzień od niego będziemy mogli już wychodzić na dwór :D

Na drugiej wizycie Fidziak dobrze już wiedział gdzie jest i tak jak pierwszą odbywał dość odważnie to na drugiej się trząsł ze strachu. Przy zastrzyku krótko pisnął. 

Objawów niepokojących po zastrzyku brak ... no może to, że totalniej głupawki dostał wieczorem i przez godzinę szalał bez końca mordując pluszowego smoka, czerwonego psa i sznurek ;)

Nauka czystości

Fidziak wychodząc z hodowli był już nauczony "z grubsza" sikania na matę. Mata leżała w kojcu i psiaki starały się nie zanieczyszczać swojego legowiska.

Za radą pani z hodowli po przyjeździe do naszego domu pierwsze co zrobiłam to postawiłam go na macie żeby zrobił siusiu. Gdzie tam, świat jest zbyt interesujący żeby się bawić w jakieś sikanie na macie, trzeba pozwiedzać.
Fidziak na matę trafił sam, po około godzinie zwiedzania domu i wspólnej zabawy ;)

Maty leżą dwie. Jedna w przedpokoju - najczęściej używana, jedna w kuchni - głównie dlatego, że jest zamykany tam na czas, kiedy nie ma nas w domu. Ewentualne wpadki okołomatowe oraz kupy robione po kątach staram się sprzątać tak żeby Fido nie widział. Niestety któregoś dnia popełniłam błąd i był przy sprzątaniu - zabawa ręcznikiem papierowym to najlepsza zabawa ;) Niestety potem zaczął zaczepiać "do zabawy" też maty, ale najczęściej jest to chwilowe i można go odwołać.

Przez pierwsze cztery noce rozkładałam w sypialni dodatkową - trzecią matę żeby Fidziak miał bliziutko do niej ze swojego posłania. Jednak, gdy czwartej nocy mata pozostała sucha - zrezygnowałam z niej, a dziś, piątej nocy - wszystkie maty były suche, a siusiu i kupa zrobione dopiero po tym jak wstaliśmy :)

Widzę, że zdecydowanie przedłuża mu się czas wstrzymywania moczu, więc za tydzień, kiedy będziemy już mogli już wychodzić na dwór, może nie będzie trzeba "latać" co godzinę, tylko np. co dwie ;)

Ewentualne wpadki z sikaniem nie na matę zdarzają się chyba w dwóch przypadkach: bardzo już zasikanej maty, gdy nie ma gdzie zrobić kolejnego siku, lub po intensywnej zabawie z synem.

Genaralnie jest całkiem dobrze ;)

15.05.2015 - Fido w domu - wieczór pierwszy

I stało się! Po tylu latach oczekiwania MAM PSA!

Na razie ciężko mi przy nim myśli ogarnąć ;)
Po przyjeździe do domu Fido odważnie pozwiedzał wszystkie pomieszczenia, znalazł sam miskę z wodą, pobawił się z nami z godzinkę, zrobił kilka razy siusiu na matę, a potem się zdrzemnął. Teraz bryka ze sznurkiem, piszczy i szczeka, zaraz chyba trzeba będzie sznurek na noc schować i trochę dzieciaka wyciszyć ;) 

Wyraźnie potrzebuje towarzystwa, kręci się przy mnie, cały czas jest gdzieś przy nogach :)

Zabawki wszystkie są super hiper ;) Czerwonego psiaka pluszaka co go synek w dzieciństwie nie chciał pokochał od razu. Piłeczki na sznurkach są the best, gryzaczek w sam raz. Dywan też fajnie się podskubuje, ale coś pańcia nie pozwala ;)

Fido przysypia, mi też się oczy zamykają ...
Dobranoc ;)


niedziela, 3 maja 2015

Pierwsze spotkanie

Oto Fido, zwany do tej pory Niebieskim:


Czemu akurat Niebieski? 
Mieliśmy do wyboru dwa szczeniaki - Niebieskiego i Brązowego. Brązowy, mimo tego, że podszedł do nas pierwszy to przy pierwszym kontakcie trząsł się ze strachu dłuższą chwilę. Niebieski zapoznał się z nami ,a potem dość niezależnie zwiedzał sobie teren. Niczego się w trakcie wizyty nie wystraszył, czuł się swobodnie. Brązowy poczuł się lepiej dopiero gdy do pokoju wpadli rodzice. Niewykluczone oczywiście, że gdyby Brązowy czuł się bardziej "u siebie" lub był bardziej wyspany/najedzony itp. to zachowywałby się tak samo. Ale kontakt załapaliśmy z Niebieskim (obydwoje - i ja i synek) więc już tak zostanie ;) Sierść Niebieskiego też wydaje mi się być inna niż Brązowego - jest bardziej szorstka, Brązowy ma bardziej gładką. Na zdjęciu trójki z poprzedniego posta Niebieski najbardziej mi pasował ;) No i ma na razie uroczo klapnięte uszka ;) 

Pierwsze spotkanie Fido i Synka (ogonek w ruchu ;) ):



A potem Fido postanowił się zdrzemnąć:


Na razie słodkie z nich ciapy ;)

Spotkaliśmy się też z rodzicami i 4-miesięczną przyszywaną siostrzyczką - całe towarzystwo bardzo przyjacielskie i skore do pieszczot :)

Synek się cieszy. Co prawda on nigdy nie wyraża swojej radość w ekspresyjny sposób, ale cały wieczór mówił co chwilę Fido to, Fido tamto i dopytywał kiedy piesek będzie u nas :)

Za 12 dni. Zleci bardzo szybko. Idę szukać wyprawki :D

Niedziela 3 maja 2015


Dziś, za godzinkę, jedziemy odwiedzić psiaki!
Pierwsze spotkanie .... i trudne zadanie - odnalezienie wśród tej rozkosznej trójki naszego Fido!


Niebieski, Zielony czy Brązowy?

piątek, 1 maja 2015

karma - cz. I

Niewątpliwie Fido sam, a raczej jego organizm wybierze karmę, która będzie dla niego najlepsza, ale od czegoś muszę zacząć, więc szukam. 

W hodowli nasz maluch jest karmiony ROYAL CANIN STARTER i kilogram tej karmy dostaniemy w wyprawce. Zastanawiam się czy przedłużać dawanie RC Starter, teoretycznie jest dla szczeniąt do 8 tygodnia życia, więc powinnam zmienić od razu na inną, co odpada ze względu na zbyt dużą ilość wrażeń na początek. Poza tym nie chciałabym, żeby przez problemy z karmą i układem pokarmowym przesunęły się nam szczepienia. 

Zakładam więc, że pierwszych kilka dni będziemy karmić nadal RC Starter. Dzienna dawka dla 8 tygodniowego szczeniaka to 145 g, więc worek kilogramowy starczy na niecały tydzień. A potem?

No właśnie, każdy karmi czym innym. Co właściciel to opinia ;)
Wolałabym karmę tańszą niż RC, więc na dzień dzisiejszy skłaniam się do karmy  BRIT CARE PUPPY polecanej w hodowli (dawka dzienna 70 g? dziwnie mało) lub karmy polecanej przez koleżankę ARION PREMIUM PUPPY (140 g dziennie). Inna koleżanka wypróbowała wiele karm i została przy RC ... więc może jednak RC Junior? Znalazłam tanio, taniej niż obie wyżej wspomniane karmy .... ROYAL CANIN MINI JUNIOR

Muszę chyba zrobić analizę składu tych trzech ;) i przeczytać co nieco ... np. tą rozprawkę Krótka rozprawka o suchych karmach dla psów ;) 

wtorek, 14 kwietnia 2015

14 kwietnia 2015


Kulki mają 4 tygodnie :D
Za kolejne 4 tygodnie taka Kulka będzie mi brykać po domu ;)
Nadal nie chce mi się wierzyć :D



A jutro odbieram taki plecaczek do noszenia Fidziaka póki nie będzie mi w pełni dotrzymywał kroku:




czwartek, 9 kwietnia 2015

4-ty tydzień życia Weścika :D


Wczoraj rozmawiałam z Panią Właścicielką Rodziców mojego Weścika ;) Maluchy otworzyły oczka, reagują na dźwięki, zaczęły raczkować, dostały też pierwszy posiłek niemleczny - pasztecik dla psich noworodków :D


Psiaki zostały też wczoraj odrobaczone po raz pierwszy, kolejne odrobaczanie za 2 tyg., w 6 tyg. będzie szczepienie. 

Jestem absolutnie zakochana w moim Marzeniu, chociaż jeszcze nie wiem który to z tych trzech chłopaków: Niebieski, Zielony czy Brązowy?


Imię już jest wybrane na 99,9% - to imię, które kiedyś, dawno dawno temu wymyśliłam, jeszcze w dzieciństwie, być może wreszcie doczeka się właściciela ;) Moje wymarzone imię dla mojego wymarzonego psiaka to FIDO. Ładnie?


wtorek, 7 kwietnia 2015

wyprawka cz. 1: do auta

Oczywiście w oczekiwaniu na naszego nowego domownika przekopuję już internet w poszukiwaniu najpotrzebniejszych rzeczy.

Upatrzyłam pokrowiec do auta - podoba mi się, ale w sumie nie sądzę, żebym potrzebowała aż tylu jego funkcji. Pokrowiec muszę mieć na pół kanapy, gdyż drugą połowę zajmuje mój syn. Pewnie można coś takiego uszyć, ale nie mam zdolności krawieckich, więc szukam czegoś w tym stylu
Powinien mieć dziurę na wpięcie pasa, idealnie by było gdyby przykrywał siedzenie tak jak na zdjęciu, ale nie mam potrzeby posiadania przy nim zamka czy kieszonki na psie drobiazgi ;)
Podoba mi się też taki prosty pokrowiec: prosty pokrowiec albo takie legowisko tylko, że one chyba nie mają dziury na mocowanie pasa :/

Kolejnym niezbędnym wyposażeniem do auta są szelki z pasem bezpieczeństwa - tylko nie mam pojęcia czy wszystkie dostępne na rynku są dobrej jakości. Poza tym na początek nie ma sensu chyba kupować "wypasionych" bo psiak szybko wyrośnie z szelek i będę i tak musiała kupić kolejne. Wypatrzyłam takie szelki z pasem ale są chyba za duże dla malutkiego Westa.

Co jeszcze do auta dla psa? Turystyczna miska na wodę? :D

piątek, 3 kwietnia 2015

dawno, dawno temu ....


Dawno, dawno temu, na południu Polski, w wysokim wieżowcu, żyła sobie dziewczynka, która miała jedno, ale za to Ogromne Marzenie... Po szkole wychodziła na podwórko z piłką. Piłka miała założoną obręcz, do obręczy przyczepiony sznurek i w wyobraźni dziewczynki wcale nie była piłką tylko Pieskiem. Za każdym razem, kiedy dziewczynkę odwiedzała Babcia Z Daleka, dziewczynka biegła do drzwi i poszczekując udawała, że już ma Wymarzonego Pieska.

Lata mijały, dziewczynka mieszkała już w zupełnie gdzie indziej, marzenie miała jednak niezmienne. Zdarzało się, że na Prima Aprillis mówiła bliskim, że ma Pieska. Nikt nie wierzył, pieska nadal nie było.
Dziewczynka miała swoje "zastępcze psy" u Cioci, do której jeździła co weekend. Chodziła z nimi na spacery, dawała jeść, czesała, uczyła agillity na podstawie swojej ograniczonej wiedzy (świat bez internetu) i ograniczonych możliwości psa (Bernardyn ;) ). Dziewczynka rosła, jeździła na wystawy, robiła psom zdjęcia, uczyła się ras. W pod koniec lat 80-tych rozpoznawała ich 300 i była z tego dumna. Zbierała pocztówki z psami, figurki z rasami psów, książki i psach i ... marzyła dalej.

Gdy dziewczynka dorosła, zamieszkała sama i zaczęła pracować wszyscy bliscy myśleli, że zdecyduje się na spełnienie Marzenia. Ale dziewczynka zawsze była (zbyt) rozsądna. Nie było jej w domu po 10 godzin, więc przygarnęła kotka. "niemożliwe - Ty i kot? Przecież marzyłaś o psie". Tak, to prawda, jednak pies przecież nie może być aż tak długo sam w domu.

Minęło kolejnych kilkanaście lat. Kotek żył długo, dziewczynka miała w nim wierną towarzyszkę wszystkich życiowych zawirowań, a synek dziewczynki kochał go całym małym serduchem. Pewnego dnia kotek odszedł, a w domu i sercach pozostała dziura, a rozsądek zapytał - kiedy jeśli nie teraz?

Wciąż nie mogę uwierzyć, że po 30 latach od moich spacerów z piłką, po latach oczekiwania na dobry moment, będę miała swoje Marzenie. W Prima Aprillis 2015 roku zapadła decyzja i pod koniec maja takie oto cudo - chłopczyk - zamieszka z nami: