Pierwszym powodem dla którego chciałam mieć szczeniaka z hodowli - właściwie socjalizowanego, bez przejść, przygód i obciążeń był mój syn. Ważne dla mnie było, aby miał psa, który nie robi niespodzianek w stylu "kłapnę zębami wtedy i wtedy, bo pamiętam jak ktoś mi wtedy i wtedy zrobił krzywdę". Drugim powodem była dogoterapia. Nie wybierałam co prawda rasy pod kątem dogoterapii, ale szperając po necie zauważyłam, że nie każdy pies dogoterapeuta to Cavalier czy Labek. Bardzej istotny jest charakter psa i jego właściwa socjalizacja od maleńkiego.
Wczoraj Fido był na "castingu na dogoterapeutę" w Fundacji Dogtor w której kiedyś byłam przez chwilę wolontariuszką. Jest co prawda trochę za młody - ma 6,5 miesiąca, nabór był od 7 miesiąca życia i wiele jeszcze nauki przed nim, ale jestem bardzo dumna z tego jak "zdał egzamin".
Poza wywiadem ze mną były testy psa. 4 Panie zaczepiały go, cmokały, zaglądały w zęby, miziały, sprawdzały czy można mu potrzymać nóżkę lewą, prawą, tylnią, przednią, złapać za ogon. Czy można mu grzebać w misce z jedzeniem, otworzyć przy nim parasol, przejechać wózkiem, przejść o kulach (hałasując niemiłosiernie). Czy delikatnie bierze smakołyk z ręki. Czy można go uczesać szczotką lub rękawicą. Czy będzie grzeczny zostając bez nas i czy można z nim wyjść podczas gdy my zostajemy w pomieszczeniu. Czy się słucha ("do mnie", podstawowe komendy, chodzenie na smyczy), czy zna jakieś sztuczki (choć to okazało się mniej istotne). Jak się bawi - Fido zaprezentował przynoszenie piłeczki (do mnie) oraz zabawę szarpakiem (z synem).
Fido najbardziej przestraszył się wielkiej piłki rehabilitacyjnej, ale tylko na tyle żeby odczuwać dyskomfort. Dzwięki nie ruszały go wcale, kule były dziwne ale akceptowalne. Wózek - całkiem normalna rzecz. Parasolem chętnie by się pobawił. Klaskanie i skakanie wokół niego? Ok, może być, choć zdziwiony był lekko, że duże człowieki tak się zachowują, przecież zwykle to małe człowieki tak robią ;) Został bez nas chyba bez problemu, bo jak wróciliśmy to leżał sobie wpatrzony w drzwi. W misce pozwolił grzebać, bo a nóż coś więcej tam wpadnie ;) Małe kawałki smakołyków brał delikatnie. Miział się chętne u wszystkich Pań, lekki problem sprawiło mu pokazanie zębów, ale pokazał. Można było go złapać za każdą część ciała, wyprowadzić bez nas z pokoju.
Z tego co "kulało" (w mojej opinii, bo opinii szczegółowej Pań Dogtorowych nie znam): musimy popracować nad przywoływaniem w stanach dużej ekscytacji (zajęty tropami w Fundacji trochę mnie olewał i mi znikał), powinnam sprawić, że Fido polubi czesanie (na razie akceptuje, ale bez zachwytu) i muszę nauczyć go wyciszać się na hasło, bo wczoraj pod koniec spotkania był już mocno nakręcony.
W podsumowaniu usłyszeliśmy, że jest dobrze, idziemy w dobrym kierunku, syn jako młody przewodnik zebrał pochwały, że ma świetny kontakt z psem i że niejeden dorosły nie potrafi tak pracować z psem jak on to robi :D
Na koniec poprosiliśmy o PSIE SZACHY i Fido w minutkę nauczył się ich obsługi. Syn był zachwycony tym jak sobie poradził, ja zresztą też!
Myślę, że ... ciąg dalszy nastąpi, a przed nami tymczasem .... dalsza socjalizacja psa i odwiedzanie z nim różnych dziwnych i "strasznych miejsc" :)
Brawo Fido, Brawo Pańcia, Brawo Syn!
OdpowiedzUsuńWagnerska