poniedziałek, 19 października 2015

Zerówka - pierwsze spotkanie

Dziś Fido był na szkoleniu indywidualnym w Fundacji Dogtor
Na pierwszy ogień poszły podstawowe komendy:

Przywołanie czyli "do mnie" - Fido dość dobrze ma tą komendę opanowaną jeśli ... no własnie - jeśli nie ma bardzo dużych rozproszeń. Komenda działa i w pomieszczeniach i na zewnątrz, nawet czasem przy innych psach, pod warunkiem, że już się z tymi psami przywitał. Ale znalazło się kilka rzeczy do poprawki. Po przywołaniu pies powinien usiąść przed właścicielem, blisko. Fido siadał, ale nie zawsze blisko, więc dostałam wskazówki jak dopracować tą komendę tak, żeby zrozumiał, że od razu ma siadać bliżej. Poza tym muszę tak podawać nagrodę żeby nie wstawał z siadu.

Komenda zwalniająca, o której nie pamiętam, a powinna paść po zakończeniu ćwiczenia. My mamy komendę "okay". Niestety zapominam ją stosować po tym jak np. Fido przyjdzie do mnie po komendzie "do mnie". Póki pies nie kojarzy po co jest ta komenda "okay" trzeba po komendzie zerwać kontakt wzrokowy i odwrócić się od niego, żeby zrozumiał, że jest wolny.

Do przetrenowania "na żyletę" dostaliśmy także połączone komendy "siad" + "zostań". Fido siada na komendę w 99%, ale z zostań ma jeszcze lekkie problemy - szczególnie jeśli ja (czyli smakołyk w moim ręku) kręci się wokół niego i nie jest na widoku ;) Natomiast komendę "zostań" zmienię chyba na "czekaj", żeby się psu nie myliła z "zostaw".

Jako zadanie dodatkowe dostaliśmy naukę skupiania uwagi. Komendę, która nie jest imieniem (po imieniu zwykle pada komenda, którą pies ma wykonać np. "do mnie" czy "przynieś"), a która ma przykuć uwagę psa na przewodniku. Prawdopodobnie zostawimy zaproponowane "patrz", choćby dlatego, że nie przypomina innej komendy i nie skupia uwagi innych osób z otoczenia (jak np. "uwaga" czy "halo").

Dążymy do tego, żeby komendy były wykonywane idealnie i bez smakołyków (na razie jedyną taką jest "siad"). Kolejne spotkanie zerówkowicza z nauczycielką już wkrótce :D

niedziela, 18 października 2015

psie przedszkole

W czerwcu i lipcu Fido uczęszczał do psiego przedszkola. Był w sumie na 5 spotkaniach w dwóch różnych przedszkolach. I obie miejscówki sobie chwalę, bo w obu dowiedzieliśmy się czegoś nowego ...

Przedszkole nr 1: DogProject
W przedszkolu DogProject byliśmy na dwóch spotkaniach. Spotkania były dla psów małych ras, więc wszystkie pieski były mniej więcej zbliżone rozmiarami. Była nauka siadania, leżenia, przywoływania, nauka chodzenia na luźnej smyczy. Ale najbardziej przydały mi się wskazówki jak reagować gdy Fido zbyt brutalnie bawi się z innymi psiakami (Fido uwielbia zapasy i podszczypywanie). Poza tym psie przedszkole to była jedyna możliwość swobodnego spotkania z innymi szczeniakami na ograniczonym, bezpiecznym terenie - można było puścić psiaki bez obawy, że gdzieś uciekną. Cenna jest też możliwość porozmawiania z kimś, kto zna się na wychowywaniu psów oraz wymiany informacji z innymi właścicielami szczeniąt.

Przedszkole nr 2: Fundacja Dogtor
W tym przedszkolu byliśmy na trzech spotkaniach. Zupełnie inna była forma przedszkola: pierwsze spotkanie było w sali szkoleniowej - był wykład o zachowaniach psów, propozycje zabaw z psami, nauka witania się psów ze sobą, oswajanie z różnymi dziwnymi przedmiotami. Drugie spotkanie było na ulicy i dworcu PKP - nauka chodzenia na luźnej smyczy kiedy w okolicy jest inny pies, oswajanie z dworcem. Trzecia lekcja, w parku poświęcona była przywoływaniu psa i nauce zabawy z psem. Przy okazji tych lekcji oczywiście dużo, dużo innych, pomocnych wskazówek. Główny nacisk położony był na skupianie uwagi na właścicielu, przywoływanie, chodzenie na luźnej smyczy.

Psie przedszkole jak najbardziej polecam. Wiele można się dowiedzieć o prawidłowej socjalizacji psa i jego wychowywaniu od ... od pierwszych chwil w naszym domu :)

A jutro ... jutro Fido rozpoczyna zerówkę ;)

Jak wybrać psa?

A taki oto tekścik popełniłam w grudniu 2014 roku, kiedy decyzja o czworonożnym przyjacielu dopiero dojrzewała w mojej głowie ....

Jak wybrać sobie psa?

Wybór przyjaciela – psa, nie jest wcale łatwy. Często mamy jakieś marzenia, wyobrażenia o tym jak powinien wyglądać, jaki powinien być. Często ograniczają nas warunki lokalowe i życiowe. Często, zanim znadziemy tego jednego jedynego psa – przyjaciela, trzeba się dobrze zastanowić ...

Przecież pies to nie robot, ma pewne cechy osobnicze, to, że będzie wyglądał jak nasz pies marzeń nie znaczy jescze, że będzie się tak zachowywał. Z drugiej strony może się okazać, że bardzo niepozorny z wyglądu, czy wręcz brzydki dla nas psiak będzie naszym wymarzonym przyjacielem.

Na pewno powinniśmy przyjrzeć się temu jakie warunki lokalowe możemy naszemu przyjacielowi zaproponować. Niewiele osób może zaoferować dom, wielki wybieg, ogród czy kilkugodzinne codzienne spacery. Trzeba wziąć pod uwagę to, kto będzie sie psem zajmował, jak często, jak długo, ile czasu możemy mu poświęcić i czego chcemy go nauczyć.

Marzenie z dzieciństwa – Lessie, czyli owczarek szkocki collie. Taki piękny, inteligentny, wierny, skoczny i wesoły – wymarzony. Ale rozsądek zaraz mówi: pies pasterski, spory, potrzebuje dużo ruchu, pielęgnacji sierści, za duży żeby dziecko mogło z nim samo wychodzić na spacery.

No to beagle! Nie, nie mówi rozsądek. Zbyt ruchliwy, też silny. Nie wypuścisz 10-latka z beaglem na spacer, bo przeciągnie ci go przez całe osiedle trzy razy dookoła i na tym się skończy przyjeźń dziecko – pies.

Hm, no to jakiś "pluszak" ... może king cavalier king charles spaniel? Mądre, milusie, nie za duże, wykorzystywane w dogoterapii, sporo można je nauczyć. Kusząca opcja, ale cavalierek może nie mieć ochoty na dłuuugie spacery w lesie, nie ma chyba aż tyle energii co terierki.

A może jack russel terrier? O, to już bliżej: mały, podręczny, skoczny, lubi się bawić. Do tego tak pełny energii, że nie sprawi mu problemu bieganie za rowerem, czy bieg za właścicielem maszerującym z kijkami nordic-walking przez las.

Albo pluszowa wersja teriera – westie czyli west highland white terrier? Zastanówmy się: energiczny, śliczny, mądry, wpatrzony we właściciela, nie za duży, 10-latek da sobie z nim radę, lubi długie spacery, sprytny jest, różnych sztuczek wywołujących uśmiech na twarzach domowników się nauczy... Tak, to zdaje się być to!

A może po prostu wybrać się do schroniska, wpatrzyć w jakieś piękne szczenięce oczy, zakochać się od pierwszego spojrzenia i wrócić do domu z kulką, która co prawda może nie będzie miała określonego z góry wyglądu i charakteru, ale za to będzie naszym najlepszymi wyjątkowym Przyjacielem?

piątek, 9 października 2015

Złota 12-tka socjalizacji szczeniaka

Przygotowując się do wychowywania nowego członka rodziny dużo czytałam o socjalizacji. Głównie to, co znalazłam w internecie. Jednym z ciekawszych tematów na jakie trafiłam była "złota dwunastka socjalizacji"

I tak na przykładzie Fido:
1. Zabawa co najmniej 12 różnymi przedmiotami
Oj tak, zabawek mieliśmy i mamy bez liku. Nie, nie kupowałam prawie wcale ;) Ale w ruch poszły: butelki plastikowe, zakrętki od butelek (szczególnie taka duża ze słoika po kawie), kapsle od kubusiów (metalowy, zaokrąglony, więc bezpieczny), rolki od papieru toaletowego, ręczników toaletowych, grubych taśm klejących, wszelakie sznurki, piłki, pluszaki, kartony. Jedną z lepszych zabawek okazała się być ... kostka lodu oraz ... borówki :D Były też próby zabawy łyżeczką metalową, miską silikonową i metalową, torbą od prezentu. Na szczycie listy ulubionych zabawek Fidzia znalazły się wszelakie ręczniczki i szmatki. Ba, nawet próbował bawić się małym, pełzającym robocikiem syna ;)
Tu możecie obejrzeć filmy z Fidziowych zabaw:
Fido i kostka lodu
Fido i plastikowa zakrętka
Fido i zakrętka od słoika
Fido i wielka butla

2. Poznanie co najmniej 12 różnych miejsc
Oczywiście osiedle, zaprzyjaźnione mieszkania, las, plaża, łąka, piwnica (do tej pory się boi), winda, autobus, przejście podziemne, sklepy (nawet galeria handlowa ze dwa razy), samochód, a nawet dwa samochody ;) Na psim przedszkolu zaliczyliśmy też dworzec PKP! Z dziwniejszych miejsc: Fido był na obozie u syna, w Urzędzie Paszportowym, na festynie osiedlowym ;)

3. Zapoznanie się i zabawa z co najmniej 12 różnymi osobami, wyłączając członków rodziny
Tu największym problemem był strach przed mężczyznami, szybko pokonany, a potem już poszło :) Byli koledzy i koleżanki syna (10 lat), była sąsiadka (5 lat), chrześniak (6 lat), nawet trafiło się nam do zapoznania 8-miesięczniak, dzieci w wózkach wyciągające łapki do naszego "pluszaka", ludzie z parasolami, w kaloszach, w kroksach (niezła atrakcja!), panie sprzątające (z wielkimi foliowymi workami!), panowie na budowach, panowie z deskami (co za straszydła!).

4. Chodzenie po co najmniej 12 różnych powierzchniach
Parkiet, dywan i płytki podłogowe mamy w domu, trawa oczywiście zaliczona, poza tym piach na plaży, chodniki, gazety, beton, bruk (w lesie mamy kawałek ;) ) Zaliczone. Największym problemem była kratka na zjeździe dla wózków, a także wszelakie ażurowe kratki w różnych miejscach, ale już tego stracha oswoiliśmy.

5. Poznanie co najmniej 12 różnych dźwięków
Fido jest psem osiedlowym ;) Ruch miejski go przerażał, teraz tylko niepokoi, szmery i szelesty w lesie też wzmagają czujność i niepokój. Ale mimo to słyszał: ciężarówki, motocykle, deskorolki, rolki, karetki, piszczące dzieci. W domu był dźwięk odkurzacza, miksera, pralki, fletu syna, dźwięki z telewizora, klaskanie, grzechoczące puszki itp.... Dźwięk automatycznych drzwi do hali podziemnej długo Fidziaka straszył ;)

6. Podołanie co najmniej 12 różnym wyzwaniom
Przejście przez tunel, chodzenie po schodach, wejście do wody, automatycznie rozsuwane drzwi, przejście pod stołkami, przez hula-hop.

7. Tolerowanie różnych manipulacji z ciałem 12 razy w tygodniu
Branie na ręce, przetrzymywanie do góry nogami na kolanach, oglądanie zębów, uszu, łap, wycinanie włosków przy oczach, zaglądanie pod ogon, mycie podwozia, mycie łap, oglądanie pazurków, czesanie ...

8. Poznanie co najmniej 12 szybko poruszających się obiektów
Ludzie na rolkach, deskorolkach, biegacza, samochody, motocykle, biegające dzieci

9. Jedzenie z co najmniej 12 różnych pojemników
Hm, miska silikonowa, miski metalowe 2 rodzajów i wielkości, kong, kostka gumowa na przekąski, twister, jedzenie z ręki, podłogi, dywanu, z kartonowego pudełka, picie z butelki, picie z kranu

10. Zabawa z co najmniej 12 różnymi szczeniętami i nie zagrażającymi mu dorosłymi psami
O to było trudniej. Szczeniaki znamy może dwa, na psim przedszkolu było dodatkowo może z 7. Dorosłe psy spotykamy na spacerach, z 4-5 Fido bawi się w miarę regularnie, ale krótko (bo one nie chcą się bawić ;) )

11. Spożywanie posiłków w co najmniej 12 różnych miejscach
O, to chyba trochę przegapiłam. Jadł w domu, w domu znajomych, w aucie, na podwórku, w restauracji, na plaży.

12. Chodzenie na smyczy i w obroży 12 razy w 12 różnych miejscach
No, to z racji mieszkania w bloku i konieczności wychodzenia na spacer udało się bez problemu. O dziwo - obroża i smycz została przez Fido bardzo szybko zaakceptowana - wystarczyło, że obrożę założyłam 2 czy 3 razy do zabawy i posiłku.

kleszcze - zmora letnich spacerów

Zdecydowanie nie lubię przygód z kleszczami :/

W momencie kiedy Fido mógł zacząć wychodzić na dwór zabezpieczyłam go antykleszczowo - jako szczeniak mógł być zabezpieczony kropelkami - dostałam u weterynarza Fiprex S i miałam dać po pół dawki w 2-tygodniowym odstępie czasu.

Kleszcze pojawiły się od razu :/ Był maj i całe osiedle zakleszczone - prawdopodobnie Fido wynosił je z osiedlowej, niekoszonej trawy. Pierwszy wessał się ciut - wyjęłam. Drugi był pękaty jak beczka i dał się wyjąć bez problemu. Trzeciego połowa została w psie i trzeba było jechać do weterynarza na wydłubywanie igłą .... Przygód co nie miara. Do tego okazało się, że po kleszczu zostaje pod psią skórą taka grudka, trwa to czasem miesiąc zanim zniknie, ale słyszałam o przypadku kiedy nie zniknęła .... Trzeba też uważać żeby psiak nie wygryzł sobie kleszcza sam, bo wtedy robi się rana i zamiast szybkiego gojenia jest dłuższe leczenie :(

Musiałam zakupić specjalny haczyk na kleszcze bo ta "ludzka" pętelka, którą miałam, nie dawała sobie rady przy sierści. Mamy taki haczyk na kleszcze jak ten :) i sprawdza się bardzo dobrze - nic z kleszcza nie zostaje. Potem obowiązkowo psiknięcie odkażaczem w sprayu i problem z głowy.

Ale - lato za nami. Przygód z kleszczami będzie coraz mniej. W sierpniu i tak było całkiem nieźle - chyba z racji suszy kleszczy prawie nie zbieraliśmy. Poza tym - dzięki tym silniejszym już preparatom dla szczeniąt powyżej 2 miesiąca życia - większość kleszczy, które znajduję jest już zasuszona. Wgryzają się w psa i ... padają ;) Uf.

Do tej pory używaliśmy: Fiprex S, Nex Gard (tabletka), Advantix do 4 kg, Advantix 4-10 kg i Flevox. Preparaty na kolejny sezon muszę przemyśleć - chyba zdecyduję się choć raz na tabletkę 3-miesięczną. Obroży na razie nie chcę - cenowo wychodzą najlepiej, ale powinny być noszone cały czas, a my jednak ciągle miziamy Fidziaka, synek często przytula się do jego sierści.

A tu - czerwcowy Fidziaczek z kolorową łapką - psikniętą antybiotykiem na pokleszczową dziurę. Potem już antybiotyków nie stosowaliśmy.


piątek, 2 października 2015

Dogoterapia - fidziowy casting

Pierwszym powodem dla którego chciałam mieć szczeniaka z hodowli - właściwie socjalizowanego, bez przejść, przygód i obciążeń był mój syn. Ważne dla mnie było, aby miał psa, który nie robi niespodzianek w stylu "kłapnę zębami wtedy i wtedy, bo pamiętam jak ktoś mi wtedy i wtedy zrobił krzywdę". Drugim powodem była dogoterapia. Nie wybierałam co prawda rasy pod kątem dogoterapii, ale szperając po necie zauważyłam, że nie każdy pies dogoterapeuta to Cavalier czy Labek. Bardzej istotny jest charakter psa i jego właściwa socjalizacja od maleńkiego.

Wczoraj Fido był na "castingu na dogoterapeutę" w Fundacji Dogtor w której kiedyś byłam przez chwilę wolontariuszką. Jest co prawda trochę za młody - ma 6,5 miesiąca, nabór był od 7 miesiąca życia i wiele jeszcze nauki przed nim, ale jestem bardzo dumna z tego jak "zdał egzamin". 

Poza wywiadem ze mną były testy psa. 4 Panie zaczepiały go, cmokały, zaglądały w zęby, miziały, sprawdzały czy można mu potrzymać nóżkę lewą, prawą, tylnią, przednią, złapać za ogon. Czy można mu grzebać w misce z jedzeniem, otworzyć przy nim parasol, przejechać wózkiem, przejść o kulach (hałasując niemiłosiernie). Czy delikatnie bierze smakołyk z ręki. Czy można go uczesać szczotką lub rękawicą. Czy będzie grzeczny zostając bez nas i czy można z nim wyjść podczas gdy my zostajemy w pomieszczeniu. Czy się słucha ("do mnie", podstawowe komendy, chodzenie na smyczy), czy zna jakieś sztuczki (choć to okazało się mniej istotne). Jak się bawi - Fido zaprezentował przynoszenie piłeczki (do mnie) oraz zabawę szarpakiem (z synem). 

Fido najbardziej przestraszył się wielkiej piłki rehabilitacyjnej, ale tylko na tyle żeby odczuwać dyskomfort. Dzwięki nie ruszały go wcale, kule były dziwne ale akceptowalne. Wózek - całkiem normalna rzecz. Parasolem chętnie by się pobawił. Klaskanie i skakanie wokół niego? Ok, może być, choć zdziwiony był lekko, że duże człowieki tak się zachowują, przecież zwykle to małe człowieki tak robią ;) Został bez nas chyba bez problemu, bo jak wróciliśmy to leżał sobie wpatrzony w drzwi. W misce pozwolił grzebać, bo a nóż coś więcej tam wpadnie ;) Małe kawałki smakołyków brał delikatnie. Miział się chętne u wszystkich Pań, lekki problem sprawiło mu pokazanie zębów, ale pokazał. Można było go złapać za każdą część ciała, wyprowadzić bez nas z pokoju.

Z tego co "kulało" (w mojej opinii, bo opinii szczegółowej Pań Dogtorowych nie znam): musimy popracować nad przywoływaniem w stanach dużej ekscytacji (zajęty tropami w Fundacji trochę mnie olewał i mi znikał), powinnam sprawić, że Fido polubi czesanie (na razie akceptuje, ale bez zachwytu) i muszę nauczyć go wyciszać się na hasło, bo wczoraj pod koniec spotkania był już mocno nakręcony.

W podsumowaniu usłyszeliśmy, że jest dobrze, idziemy w dobrym kierunku, syn jako młody przewodnik zebrał pochwały, że ma świetny kontakt z psem i że niejeden dorosły nie potrafi tak pracować z psem jak on to robi :D 

Na koniec poprosiliśmy o PSIE SZACHY i Fido w minutkę nauczył się ich obsługi. Syn był zachwycony tym jak sobie poradził, ja zresztą też!

Myślę, że ... ciąg dalszy nastąpi, a przed nami tymczasem .... dalsza socjalizacja psa i odwiedzanie z nim różnych dziwnych i "strasznych miejsc" :)