Gdy wychodzimy z domu Fido dostaje konga - czyli pustą w środku zabawkę, którą wypełnia się smakołykami. Kongi mamy dwa - niebieski - pozostałość po szczenięcych latach i czerwony - nowszy, większy, pojemniejszy i ... bardziej zużyty ;)
Gdy ostatnio wróciłam do domu z pracy syn był na zajęciach dodatkowych, więc pies powinien był dostać Konga, czerwonego, gdyż taki był przygotowany w zamrażarce. Na środku przedpokoju leżał sobie kong - niebieski. Zajrzałam więc do zamrażarki - czerwonego konga nie ma. Pytam więc psa: "gdzie jest kong. Szukaj konga" - zdarza się, że kong ucieka mu pod jakiś mebel, wtedy nam najczęściej pokazuje gdzie się zguba ukryła. Tym razem pies popatrzył na mnie uważnie, po czym z radością zakręcił się w kółko i popędził do zamkniętych drzwi pokoju syna. Pomyślałam sobie "jakim cudem, drzwi przecież zamknięte", ale posłuchałam psa, poszłam za nim, drzwi otworzyłam, pies pobiegł przodem i ... przyniósł konga :)))
Sama nie wiem co zdziwiło mnie bardziej - czy to, że Fido doskonale wiedział, gdzie jest jego kong, czy to, ze kong był za zamkniętymi drzwiami ...
Po powrocie syna tajemnica się wyjaśniła. Wychodząc z domu zostawił konga w przedpokoju, ale jeszcze szybciutko po coś wrócił do swojego pokoju,a pies kręcił się za nim. Potem syn tradycyjnie swój pokój zamknął, Fido był w przedpokoju, wszystko grało więc wyszedł na zajęcia ... Najwyraźniej pies kręcąc się za synem zaniósł konga do jego pokoju i jak został sam mógł tylko ... obejść się smakiem ;)