czwartek, 1 grudnia 2016

Mądraliński ;)

Gdy wychodzimy z domu Fido dostaje konga - czyli pustą w środku zabawkę, którą wypełnia się smakołykami. Kongi mamy dwa - niebieski - pozostałość po szczenięcych latach i czerwony - nowszy, większy, pojemniejszy i ... bardziej zużyty ;) 

Gdy ostatnio wróciłam do domu z pracy syn był na zajęciach dodatkowych, więc pies powinien był dostać Konga, czerwonego, gdyż taki był przygotowany w zamrażarce. Na środku przedpokoju leżał sobie kong - niebieski. Zajrzałam więc do zamrażarki - czerwonego konga nie ma. Pytam więc psa: "gdzie jest kong. Szukaj konga" - zdarza się, że kong ucieka mu pod jakiś mebel, wtedy nam najczęściej pokazuje gdzie się zguba ukryła. Tym razem pies popatrzył na mnie uważnie, po czym z radością zakręcił się w kółko i popędził do zamkniętych drzwi pokoju syna. Pomyślałam sobie "jakim cudem, drzwi przecież zamknięte", ale posłuchałam psa, poszłam za nim, drzwi otworzyłam, pies pobiegł przodem i ... przyniósł konga :))) 

Sama nie wiem co zdziwiło mnie bardziej - czy to, że Fido doskonale wiedział, gdzie jest jego kong, czy to, ze kong był za zamkniętymi drzwiami ... Po powrocie syna tajemnica się wyjaśniła. Wychodząc z domu zostawił konga w przedpokoju, ale jeszcze szybciutko po coś wrócił do swojego pokoju,a pies kręcił się za nim. Potem syn tradycyjnie swój pokój zamknął, Fido był w przedpokoju, wszystko grało więc wyszedł na zajęcia ... Najwyraźniej pies kręcąc się za synem zaniósł konga do jego pokoju i jak został sam mógł tylko ... obejść się smakiem ;)

sobota, 12 marca 2016

sobota

Skąd pies wie, że jest sobota? Pańcia później wstaje, nie śpieszy się, bierze worek na zakupy, a pies - bezbłędnie skręca wprost pod piekarnię. Nieustannie mnie to zadziwia :D

dieta - barf

Na tydzień przed swoimi pierwszymi urodzinami Fido zjadł pierwszy w swoim życiu posiłek oparty na diecie barf. Znajomi polecili mi mrożone, gotowe porcje takiej diety - firmy Mank, a że na stronie Mank24 można zamówić próbki - postanowiłam wypróbować.

W zestawie jest 6 próbek, każda po 250 g. Dla psa o wadze Fido taka porcyjka powinna wystarczyć na cały dzień - podzielona na dwa lub trzy posiłki. 

Pierwszego wieczoru dałam Fidziakowi 1/3 saszetki. Przy otwieraniu i wykładaniu do miski ekscytował się bardzo - jak zwykle gdy wywęszy mięsko. Wykonywał każde polecenie, dałby się pokroić za ten przysmak. Po rozpoczęciu jedzenia było już inaczej. Zwykle - chrupki pochłania w tempie ekspresowym, dzisiejsze mięsko powoli, zlizywał, jadł pięć razy dłużej niż zwykle. 
Gdy skończył wyglądał na zdziwionego - nie wiem czy formą, czy smakiem, czy może tym, że natychmiast się najadł. Oczy od razu zaczęły mu się kleić, chwilę się posnuł i poszedł spać ;) 

Drugiego wieczoru dałam kolejną 1/3 saszetki z wołowiny. Tym razem nie zareagował sennością i nie był już taki zdziwiony :)

Póki co barfowa wołowinka przeszła przez Fidziowy organizm pozytywnie, bez żadnych sensacji. Nie zamierzam karmić barfem psa w 100%, traktuję to bardziej jako urozmaicenie chrupkowej diety. I na razie jestem zdecydowana kupować saszetki raz na jakiś czas, tak żeby np. Fido dostawał 3 takie posiłki w tygodniu. 

Plusy karmy? Gotowe, sycące, pełnowartościowe, w wygodnych saszetkach, z dostawą do domu.
Minusy - trzeba pamiętać żeby rozmrozić, ale rozmraża się szybko, więc nie jest to większy problem.

sobota, 6 lutego 2016

ten pierwszy raz ;)

Dziś Fido, dość niespodziewanie, bo w poczekalni warsztatu samochodowego, wszedł w rolę psa terapeuty ;) 

Wracając z psiego szkolenia pojechałam z nim na przegląd bo było po drodze. Miły pan z obsługi wpuścił mnie z psem do poczekalni mówiąc "najwyżej będzie stanowił atrakcję" ;) Wchodzimy, a tam .... 4 dzieci z mamą ;) Jedna z dziewczynek z zespołem Downa. Dzieci oczywiście chciały się zapoznać z pieskiem, a że miałam jeszcze przy sobie smakołyki, a Fido był dziećmi zainteresowany, to, za zgodą mamy odbyła się mini-sesja 10 minutowa z psem ;) Fido na komendy dziewczynki i chłopca siadał, kładł się, dawał "cześć", a nawet zrobił swojego popisowego kangurka ;) Dziewczynka była bardziej doświadczona w dogoterapii niż my, sprawnie wydawała komendy i słowem i gestem, szybko przyswajała co musi zrobić, żeby pies wykonał polecenie. A na koniec dzieci narysowały Fidziaka licząc mu uszy i łapy ;) 

 Przez to, że wszystko odbyło się z zaskoczenia było niestety dalekie od ideału - pies był zmęczony i speszony nowym środowiskiem (dziwne dźwięki z warsztatu i dziwna, śliska, błyszcząca, wykafelkowana podłoga. Ale przy dzieciach skupiał się chętnie i ładnie pracował :D 

Niewątpliwie można uznać to spotkanie za cenne doświadczenie ;)